wstał obłok dymu — a gdy się rozproszył — zauważył Helvetius, iż próba była daremną. Ołów zmienił tylko nieco barwę, i zmalał; obok znajdowała się jakby tarta i wysuszona ziemia.
Mniemając wówczas, że z szarlatanem miał do czynienia, mędrzec uśmiechnął się tylko i zapomniał o całej przygodzie. Ale po upływie określonego czasu nieznajomy istotnie przybył. Znowu odmawiał uczynienia doświadczenia osobiście, za to, po długich naleganiach — ofiarował Helvetiusowi nieco drogocennej substancji, wielkości ziarnka pszenicy. A gdy uczony powątpiewał czy podobnie mała ilość działać może skutecznie — adept odpowiedział, że ofiarował zbyt dużą dozę, wobec czego zabiera połowę i oświadcza, iż część pozostała jest dostateczna do przemiany półtorej uncji ołowiu na złoto.
Równocześnie wskazał jednak, jak postępować należy przy operacji i nacisk kładł na moment wrzucenia proszku do tygla. Należało owinąć go w wosk i tak wrzucić — w przeciwnym bowiem razie, za szybko łącząc się z ołowiem zamieniał się tylko w dym. Wtedy Helvetius pojął czemu się nie udał pierwszy eksperyment — zaniedbał tej ostrożności, nie znając dobrze przepisów postępowania przy transmutacji.
Poza tym nieznajomy obiecywał przybyć nazajutrz osobiście, celem przyjęcia udziału w operacji.
Nazajutrz oczekiwano daremnie. Oczekiwano do wieczora. Wtedy żona Helvetiusa, powiadomiona przez męża o wszystkim, nie mogąc opanować ciekawości, nakłoniła go, aby podjął próbę nie zwlekając dłużej. Przy doświadczeniu była obecną wraz z synem uczonego.
Roztopił więc Helvetius półtorej uncji ołowiu, rzucił na gotujący metal proszek owinięty w wosk, następnie przykrył tygiel i przez kwadrans jeszcze trzymał na ogniu. Po upływie tego czasu zauważył, że spław zaczyna nabierać żółtawego koloru, gdy zaś całość ostygła — w tyglu znajdowało się najszczersze złoto.
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/49
Ta strona została skorygowana.