— Urodziłem się w dwa stulecia po potopie! — odpowiedział najpoważniej.
Zaufany kamerdyner, ciekawskim, takich samych dostarczał wiadomości. Snać nauczony — twierdził, iż począł służyć u swego pana w tym samym roku, kiedy Juliusz Cezar został zasztyletowany w senacie.
Cagliostro dzięki swej wymowie, manierom, towarzyskiej zręczności tak umiał zafascynować wyższe paryskie towarzystwo, że w jego „cenacle‘u“ zebrało się nie trzynastu a paruset najbogatszych i najbardziej znanych ludzi tej epoki. Zamierzał nawet powiększyć ilość rady, nie mogąc wielu odmówić tytułu „mistrza“. Egipska masoneria przybrałaby zapewne olbrzymie rozmiary i potęgę, gdyby pewien wypadek nie był położył kresu dalszej świetnej we Francji karierze maga i uczynił jego pobyt w tym kraju niemożliwy.
Wypadkiem tym była sprawa „naszyjnika królowej“.
∗ ∗
∗ |
Wiemy, że Cagliostro cieszył się wielkim zaufaniem kardynała de Rohan. W domu zaś Cagliostra, bywała pewna intrygantka, hrabina de la Motte, która twierdziła że pochodzi z królewskiego rodu Va lois, poprzednio panującego we Francji. Jej mąż, choć utytułowany, był niebieskim ptakiem i oboje żyli przeważnie z oszustw. Nasz Way nigdy jej nie lubił, ale tolerował jej obecność w swym domu, nie chcąc sobie z niej czynić jawnego wroga.
Przez Cagliostra poznała de la Motte kardynała, który ponoć zachwycił się z jej wdziękami i z którego zdążyła w krótkim względnie czasie wyciągnąć kilka tysięcy liwrów.