Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złoto i krew.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

się drzwi jej oczom przedstawił się okropny widok. Gabinet był oświetlony, na otomanie obok stolika zastawionego licznemi butelkami i kieliszkami, spoczywał bezwładnie, blady z zamkniętemi oczami dyrektor; sprawiał zdala wrażenie nieżywego człowieka.
— Ojciec umarł! — zawołała przerażona, sądząc w pierwszej chwili, że Dulemba jest martwy — Nieszczęście się stało! Anewryzm serca!
Stojąca, z tyłu pokojówka wydała okrzyk przerażenia i załkała cicho. Ale, przypatrujący się tej scenie uważnie Zawiślak, spostrzegł przedewszystkiem, że dyrektor, choć słabo, ale oddycha, a następnie zauważył pozostawioną na widocznem miejscu kartkę, którą napisała Marta. Szybko ją przeczytał, podczas gdy Jadzia pochylała się nad ojcem.
— Panno Jadwigo — rzekł, wskazując na bilet i na wpół otwartą kasę — Na szczęście dyrektorowi nic się nie stało, a swą znajomość z Dordonową, przypłaci tylko krótkotrwałą nieprzytomnością. Może, nareszcie, uleczy go ta przygoda.
Dulembianka, zkolei przeczytała kartkę i odetchnęła głęboko. Mimo wszystko, kochała ojca...
— Więc uśpiła go ta łajdaczka — wyrzekła — i skradła znaczniejszą sumę! Ile? Narazie, nie ustalimy! Obawiam się tylko, że narkotyk może silnie zaszkodzić ojcu, a jego stan, w naszych sprawach, sprawi znaczną zwłokę.
Zawiślak zmarszczył czoło!
— Musi pani, natychmiast, zawezwać lekarza, zatrzymując oczywiście cały wypadek w jaknajgłębszej tajemnicy! Nie wiemy, jak nadal zechce dyrektor postąpić z Dordonową, ale ja Morenowi nie przepuszczę tej sprawki bezkarnie! Obejdzie się bez policji, sam ich przychwycę! Sądzą oni, że pan Dulemba nie ocknie się tak prędko i przez ten czas uciekną?... Potrafię, zatrzymać tę parkę!

— Niech pan ich zatrzyma! — zawołał Jadzia, która trzęsła się teraz z gniewu i oburzenia — Ja tymczasem, wraz z lekarzem doprowadzę do przytomności ojca! Dziwiłabym mu się bardzo, gdyby

132