Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złoto i krew.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

dym i żar, zbliżał się w kierunku obnażonych nóg Korskiego.
Dotykał ich prawie...
— Ach! — rykął Korski, nieludzkim głosem.

ROZDZIAŁ II.
Panna Jadzia.

Zosia Dulembianka, córka zamożnego fabrykanta, nerwowo krążyła po wytwornie urządzonym saloniku.
Czemuż nie nadchodzi Korski? Stach, jej narzeczony? On zazwyczaj, taki punktualny.
Już dziewiąta wieczór, a miał być o siódmej...
Kilkakrotnie chwytała za słuchawkę telefonicznego aparatu, rzucając numer Korskiego. Lecz tam nie odzywał się nikt, bo Korski mieszkał po kawalersku, a gdy wychodził z domu, pokój jego pozostawał pusty.
Widocznie, był nieobecny. Cóż się z nim stało?
— Wypadła Stachowi, jaka nieoczekiwana przeszkoda? — z rozgoryczeniem pomyślała panna Jadzia. — Nieładnie z jego strony, że mnie nie zawiadomił! Porządną mu dam za to burę!
Och, gdybyż mogła dojrzeć panna Jadzia, że w tejże chwili, biedny Stach Korski, leżał związany na ceratowej kanapce, a groźny, rozżarzony do czerności żelazny pręt, unosił się nad nim!
— Niedobry! — szepnęła — Niedobry...
Panna Jadzia również miała swe poważne troski i sądziła, że Korski posłuży jej dobrą radą. Odkąd jej ojciec, starszy już wdowiec, zakochał się w tej przeklętej Marcie Dordonowej i wprowadził ją do swego domu, życie stawało się nie do zniesienia, a wrzód należało przeciąć jaknajszybciej.
W przedpokoju zabrzmiał przeciągły dzwonek Rychło, rozwarły się, otwarte przez pokojówkę drzwi, a do saloniku wbiegła trzydziestoletnia, przystojna, o wybitnie wschodnim typie kobieta.

Marta Dordonowa. Silna brunetka, o zmysłowych ustach i wielkich wyrazistych oczach. Wyczy-

9