Wykrycie „czrezwyczajki“ w Gdańsku, narobiło hałasu niemało, a Dulembianka, Zawiślak i Korski, stali się chwilowemi bohaterami dnia. Przypomniano w prasie niezwykłe porwania Kutiepowa, Agabekowa i innych, dokonane przez sowieckich agentów i zestawiano je z niniejszym wypadkiem.
Największe, bodaj, teraz przejęcie i najwięcej gniewu okazywał komisarz Fitzke.
— Do djabła! — wołał raz po raz, zapisując zeznania Jadzi i Korskiego, w towarzystwie innych niemieckich policyjnych dygnitarzy — Podobna zbójecka jaskinia, w samem centrum Gdańska! Schauderhaft! Zum Teufel! Szczęście, że najwybitniejsi prowodyrzy zginęli śród gruzów, inaczej darłbym z nich pasy! A pomniejszych pionków już ja wyłowię!
Zawiślak, który nie posiadając niezbitych dowodów dwulicowej gry Fitzkego, nie mógł wystąpić szczerze ze swemi podejrzeniami w szowinistycznym Gdańsku, a swe spostrzeżenia rezerwował dla polskich władz, uczynił jednak uwagę.
— Dziwnie nie sprzyjało powodzenie, panu komisarzowi! — rzekł, patrząc na szwaba złośliwie. — Stał, koło wieszaka, otwierającego wejście do podziemi, trzymał na nim nawet rękę i na myśl mu nie przyszło go poruszyć! A gdy chciałem to uczynić, odsunął mnie lekko...