Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złoto i krew.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Korski skrzywił się lekko.
— Wcale nie mam zamiaru — rzekł — zabierać tych skarbów dla siebie! Nie mam pojęcia, jaką drogą doszedł do ich posiadania Brasin i silnie wątpię, by otrzymał je od ich prawych właścicieli! Lecz, mniejsza z tem! Również nie leży w moich zamiarach zwracania tych klejnotów sowietom! Złożę te kosztowności do dyspozycji skarbu polskiego, a on już najlepiej będzie wiedział, jak z niemi postąpić i wyciągnie z nich korzyści!
Jadzia i Zawiślak kiwali głowami, aprobując całkowicie decyzję Korskiego. Tylko Schultz, zerknął nieco ironicznie, jakby dziwiąc się „głupocie“ polaka, który dobrowolnie rezygnował z podobnej fortuny.
Prócz wspaniałych klejnotów, kuferek zawierał jeszcze sporą paczkę. Była ona starannie obwiązana sznurkiem, a na wierzchu znajdował się napis: „własność Marji Czukiewiczowej“. Kiedy Korski rozwiązał ją, ukazała się biżuterja, lecz daleko skromniejsza, rulony złota, zwitki dolarowych banknotów, oraz kartka, zapisana drobnem, kobiecem pismem.
Zawartość paczki, na pierwszy rzut oka, można było ocenić na kilkadziesiąt tysięcy, a bilet, skreślony ręką Czukiewiczowej, brzmiał następująco:
„Aby uprzedzić wszelkie nieporozumienia, oraz rozchwiać skrupuły tego, który depozyt odnajdzie, zaznaczam, że wszystko, co się znajduje w paczce, stanowi moją prywatną własność i niema nic wspólnego z majątkiem p. Brasina.
Przed kilkunastu laty, wyjechałam do Rosji, gdzie wyszłam za mąż za Czukiewicza, podczas gdy panieńskie moje nazwisko brzmiało Klimaszewska.
— Klimaszewska? — zawołał zdziwiony Zawiślak. — Ależ to samo nazwisko nosi i moja narzeczona, Lodzia!

— „Wyszłam zamąż za Czukiewicza, — czytał dalej Korski — bardzo zamożnego przemysłowca.

189