Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złoto i krew.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

a chcąc znaleźć usprawiedliwienie spędzenia w jej mieszkaniu szeregu godzin, wynalazłeś nową historyjkę, o tajemniczej napaści! Rozumiem, że bardzo to wygodnie, mieć narzeczoną, w którą się wmawia, że okropnie się ją kocha, a jednocześnie utrzymywać stosunki z dawną kochanką...
— Jak, możesz? Przecież, ona...
— Wszystko mi wytłomaczy? Dziękuję bardzo! I zapowiadam, z góry! Z tą przeklętą babą, ani wprost, ani telefonicznie rozmawiać nie będę i nie chcę żadnych tłomaczeń! Nie jestem naiwną gąską i nie zadowolnię się byle blagą! A to, co zobaczyłam, na własne oczy wystarcza!
— Boże! — zawołał z rozpaczą. — W życiu, nie napotkałem jeszcze nikogo, kto byłby, jak ty, równie podejrzliwy i uparty!
— A ja — krzyknęła z pasją. — Nie napotkałam człowieka, bardziej fałszywego i przewrotnego! Dla tego też, wiedz, że raz na zawsze pomiędzy nami skończone!
— Jadziu!
— Skończone! I bądź łaskaw, zapomnieć o mojej osobie. Nie narzucaj się i nie staraj mnie przekonywać, bo na nic się nie zda! Nie zobaczymy się już nigdy więcej! Żegnam, cię na zawsze!
Zanim zdążył ją powstrzymać, podbiegła do stojącej w pobliżu taksówki, wskoczyła do niej... i znikła.
A gdy patrzył w ślad za oddalającą się taksówką, wydawało mu się, że wyrwano mu serce z ciała. Niby, groźne ostrzeżenie zawisło w powietrzu, że Jadzia w porywie zazdrości i gniewu, pędzi sama do nieuchronnej zguby.

Nazajutrz, pomimo wszystko, usiłował się z nią porozumieć. Choć, czuł żal do niej za jej porywczość, pojmował, że i jego zbieg okoliczności, postawił w dwuznacznem świetle. Lecz, próżno telefonował, próżno wysłał posłańca z listem.

Telefony, albo odbierała służąca, oświadczając, że panienki w domu niema, albo też Dulemba, który

69