zawołał zdziwiony, gdyż dotychczas prosił ją o to napróżno.
— Zaraz ją panu wyjawię — odrzekła poważnie — a wtedy stanie się panu zrozumiałe i moje postępowanie i owe „kabalistyczne“ cyfry, które pan mi zakomunikował.
— Więc? — z niecierpliwości aż zadrżało w nim wszystko.
— Z Brasinem — jęła mówić przyciszonym głosem, jakgdyby mógł ich kto podsłuchać — łączyły nas wspólne interesy! Brasin, miał złożyć na moje nazwisko depozyt, składający się ze znacznej sumy pieniężnej i papierów, ale wiedząc, że uczynić tego nie może sam, bo jest śledzony, załatwiał to przez swego wysłannika. Wysłannik ten, lokował depozyt, oczywiście poza obrębem Warszawy, a Brasin, którego podstępnie otruto, zdołał tylko przed śmiercią panu wyszeptać kiedy ów wysłannik powróci i gdzie mam się z nim spotkać.
Nic jeszcze nie pojmował.
— Ależ Brasin wymówił mi — zaprzeczył — tylko dwie cyfry... 23 i 15!
— To najzupełniej wystarcza! — wyrzekła — Dziś mamy 23 listopada! 23 oznacza ten dzień właśnie, dzień powrotu do Warszawy, zaufanego człowieka Brasina. Druga zaś cyfra 15 — miejsce, w jakiem mam się spotkać z nim! Pojmuje pan? Aby uchronić się od szajki, która nas ściga, nazwaliśmy rozmaite lokale odpowiedniemi liczbami. Gdyby więc Brasin wymienił nie 15, a 12 oznaczałoby to, że mam się z owym wysłannikiem spotkać w hotelu Bristol. Cyfra 15 zaś, ukrywa, mnie tylko jedynie dobrze znane mieszkanie w pewnej podmiejskiej dzielnicy! Dziś, wieczór, muszę się tam udać! Tam, na mnie będzie oczekiwał, wysłannik!
— Ach! — zawołał, oślniony. — Więc, dlatego ci bandyci tak nalegali o te cyfry! A kiedym wymienił im inne, mianowicie 17 i 40, wydawali się zdumieni?
— Oczywiście, że zmylił pan ich całkowicie! Domyślali się oni sensu, niektórych cyfr, znajdują-