Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

domyśleć wszystkiego. Tylko panna, jakby ochłodła względem mnie. Zauważyłem, że ile razy spodziewała się, że mogą mi się wymknąć na jakieś wyznania, unikała ich starannie. Tak upłynęło kilka miesięcy — i nareszcie mniemałem, nastąpiła chwila wybawienia. Bo Góral z Karolakiem oznajmili mi, że dzierżawa naszej fermy się kończy i że oni nie zamierzają jej nadal odmawiać. Przeciwnie, zarobili tyle pieniędzy, że powrócą do kraju. Ja zaś, jeśli chcę, mogę z nimi wracać, a w przeciwnym razie wypłacą mi pewną sumę pieniężną.
Za pieniądze podziękowałem stanowczo. Natomiast rozwiązanie tej przymusowej „spółki“ napełniło mnie radością. Miałem odłożonych kilka tysięcy dolarów, uczciwie zarobionych w fermie i to wystarczało mi najzupełniej. Gdyby zaś wyjechali, mógłbym swoje projekty małżeńskie doprowadzić do skutku i stać się nowym człowiekiem.
Góral i Karolak, napotkawszy się na mój upór, nie nalegali więcej. W przeciągu kilku dni zlikwidowaliśmy interesy fermy i rozstaliśmy się, po dość zimnem pożegnaniu. Och! pamiętam, jak czułem się szczęśliwy, w tej nocy — gdy pozostałem sam, sądząc, że żaden z towarzyszy nie stanie na mej drodze.
Nazajutrz z samego rana pospieszyłem do sąsiadów. Chciałem sytuację wyjaśnić ostatecznie. Niestety...
Moja ukochana uciekła!
Tak! Uciekła z Antkiem Góralem, uciekła, pokryjomu przed ojcem, zakochawszy się w Antku na życie i śmierć.
Uciekła na poniżenie własne i pohańbienie. Nigdy jej nie poślubił, a gdy urodziło się dziecko, porzucił. Nazwisko jej brzmiało Marja Pawlikówna, a w kieszonce, w tym notesie, odnajdziesz fotografję.
— Boże! — krzyknął Turski nieswoim głosem i gorączkowo jął badać notatnik. W końcu ceratowego kajeciku znajdowała się spora kieszonka, zapinana na zatrzask. Szybko otworzył. Wypadło z kie-