Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Choć pod pokrywką jej słów wyczuwał jakieś niedopowiedzenia coś dziwnie tajemniczego, oczarowany jej urodą, stracił głowę i już po upływie kilku dni, jął ją błagać, by została jego żoną. Zgodziła się na to, uśmiechając się zagadkowo, lecz jednocześnie postawiła swe warunki
Zażądała, aby nie dopytywał się nigdy o jej przeszłość, ani też nie wtrącał się do jej obecnych postępków, gdyby nawet czasem wydawały mu się niezwykłe, dopóki ona sama nie uzna za stosowne wszystkiego mu wytłumaczyć. Kto wie, może to nastąpi w najbliższej przyszłości. O resztę zaś nie potrzebuje się martwić, gdyż ona, Krysia, posiada niewielki kapitalik i dzięki niemu nie będzie ciężarem mężowi.
Przyjął te warunki, szaleniec, bojąc się utracić tę śliczną istotę i odtąd rozpoczęła się katorga. Bo Krysia po ślubie nie była mu żoną. Choć zajmowała się gospodarstwem, w domu niczego nie brakło i była dlań stale uprzejma, lecz broniła się od wszelkiej pieszczoty, chodziła często zamyślona, znikała gdzieś na całe popołudnia i Turski nieraz miał wrażenie, że mieszka pod jednym dachem z osobą całkowicie obcą. Gdy czasem usiłował jej robić wymówki, powoływała się na poprzedni układ. Wtedy on musiał zamilknąć, wściekły, iż los go przykuł do boku tego złotowłosego sfinksa, którego tak bardzo w dalszym ciągu na swe nieszczęście kochał.
Ale, jeśli łudził się dotychczas, że wszystko się ułoży, wyświetli, słowa Kowalca rozbiły wszelkie nadzieje. Więc do tego doszło, że Krysia, nie zadawalniając się swem niezrozumiałem postępowaniem w dzień, znikała w nocy, korzystając z tego, że zasnął, znużony całodzienną pracą? Wiedzieli o tem inni ludzie, nawet K owalec, a on dowiadywał się ostatni? Nie, to skończyć się musi! On ją dziś wyśledzi, wytropi, pójdzie za jej śladem i niech się dzieje co chce, rozwiąże tę dręczącą tajemnicę!
Trapiony temi niewesołemi myślami, sam nie wiedząc kiedy doszedł Turski do ulicy Wspólnej,