Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XVII.
NIEZNAJOMA.

Turski wyszedł od Trauba w znakomitym humorze, sądząc, iż całkowicie pokonał swego wroga. Jakieś przeczucie mówiło mu, że do jutra Kira odezwać się musi i że zakończą się wszystkie ich nieszczęścia.
Ale, co robić do jutra? Po raz pierwszy w życiu miał dużo czasu i dużo pieniędzy. Mógł sobie pozwolić na każdą rozrywkę, któraby mu skróciła długie chwile oczekiwania. Do domu nie miał ochoty wracać. Postanowił wstąpić do kawiarni. Tam czuł się bezpieczniejszy przed nagabywaniami Kowalca. Gdyż mimo, iż zapewnił Trauba, że papierów nie nosi przy sobie, na swe nieszczęście, miał je w kieszeni. Rychło znalazł się w modnym lokalu na Nowym Świecie. Zajął miejsce przy jednym ze stolików w rojnej i gwarnej sali.
W pierwszej chwili oszołomił go ruch, panujący dokoła. Dotychczas stale zapracowany i zajęty zawsze różnemi interesami, daleki był od wszelkiej zabawy i pustych rozrywek. Teraz z przyjemnością przyglądał się wystrojonym kobietom, obserwował ten świat całkowicie nieznany.
Wszystko wydawało mu się pogodne. Trauba unieszkodliwił, a w najbliższej przyszłości porozumie się z Krysią.
Gdyby Turski mniej był zaprzątnięty własnemi myślami, zapewne zwróciłby wcześniej uwagę na dziwny szczegół.
Prawie w tym samym momencie, gdy wszedł do kawiarni, weszła tam za nim pewna dama. Przystojna, ubrana elegancko, o energicznym wyrazie twarzy. Zaczekała w przedsionku kilka minut, obserwując gdzie Turski zajmie stolik, a widząc, że wpobliżu inny jest niezajęty, szybko skierowała się, tam, jakby obawiając się, że ją ktoś uprzedzi.
Usiadłszy zaś przy stoliku, nie spuszczała oczu z Turskiego.