Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu rozpoczęła długą opowieść. Z opowieści tej wynikało, że Kira bardzo lubiła pieniądze, a były one jej tembardziej konieczne, że jej dziadek, stary książę Ostrogski był kompletnie zrujnowany. Że ona to, a nie odwrotnie, zastawiła na takiego bogacza, jak Traub sieci, pragnąc nakłonić go do małżeństwa. Że Traub, choć po uszy zakochany w Kirze, początkowo temu się opierał, ceniąc wielce swą wolność i posądzając Kirę, iż jeno jego majątek ma na widoku. Wtedy Kira oświadczyła Traubowi, że przez zemstę wyjdzie za pierwszego napotkanego zamąż, a chcąc mu porządnie dokuczyć, właśnie wybrała Turskiego. Dalszy ciąg wiadomy. Traub oszalał z zazdrości i zgodził się na wszystkie warunki Kiry...
Turski, podczas, gdy auto dawno już minęło most Poniatowskiego i zagłębiło się w jakieś ciemne uliczki, z wypiekami na twarzy słuchał tej relacji. Do jego duszy wkradało się coraz większe zwątpienie. Niestety, opowieść zgadzała się prawie całkowicie z wyjaśnieniami Trauba i ze słowami Kiry. Lecz czyż naprawdę, ten jego złotowłosy sfinks, mógł być tak zepsutą istotą?
— Widzi pan! — posłyszał na zakończenie — Miałam rację, kiedy wspominałam, że najlepiej uczyniłby pan, zapomniawszy o Kirze!
— Właściwie... — mruknął i jeszcze chciał coś dodać, gdy wtem samochód przystanął.
Wstrząs ten wyrwał Turskiego na chwilę z oszołomienia. Wyskoczył i pomógł wysiąść swej towarzyszce. Choć nadal myślał o czem innem, ze zdziwieniem zauważył, że znajdują się przed jakimś małym, piętrowym domkiem, znajdującym się na odległej uliczce. Zdziwiło go to tembardziej, że sądził, iż jego towarzyszka, przyjaciółka Kiry jest zamożną damą, conajmniej księżniczka. Nieznajoma, spostrzegłszy minę Turskiego nie straciła rezonu.
— Mieszkam tu chwilowo! — wyrzekła — Ten domek do mnie należy! Prędko, jednak, przeniosę się do śródmieścia.
Cóż to jednak, obchodziło go w gruncie. Patrzył