Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Może udać się o pomoc do władz i postarać się wedrzeć tam siłą? Lecz, czy władze mu wierzą? Czy nie wezmą go za obłąkańca? Czy staną po jego stronie? Zresztą, co im powie? Wszak Krysia...
Turski pochylił głowę i poczuł własną bezsilność.
Raptem, w jego mózgu zaświtała myśl.
Natychmiast uda się do domu. Korzystając z nieobecności Krysi, przetrząśnie jej rzeczy. A nuż natrafi na ślad tylu dręczących go zagadek. Hrabianka Kira.. Książę Ostrogski...
Jak oszalały popędził do domu. Oczekiwała go nowa niespodzianka.
— Pani już dawno wróciła! — oświadczył, uśmiechając się dziwnie dozorca.
— Co? Wróciła! — nie wierzył Turski własnym uszom.
— Tak, dobry już kawałek czasu!
Gorączkowo wpadł do mieszkania. W rzeczy samej, w jasno oświetlonej sypialni, leżała w łóżku jego żona, jakgdyby ani na chwilę nie opuszczała swego posłania.
— Ty? Ty... — jął bełkotać.
— Poszłam do sąsiedniej apteki po proszek! — odrzekła w odpowiedzi, widocznie uważając, że winna mu jest wyjaśnienie. — Tak dokuczała mi migrena, że dłużej nie mogłam się obyć bez lekarstwa, a ciebie nie chciałam budzić, bo spałeś, przecież smacznie... Lecz i ty, słyszałam od dozorcy, wychodziłeś z domu. Czy zaszło coś niezwykłego?
— Nic... nic... — mruknął i wybiegł do drugiego pokoju, czując, że za chwilę ogarnie go obłęd.
Jeszcze bodaj więcej byłby poruszony, gdyby mógł dojrzeć uśmiech, jaki w tejże chwili wykwitł na twarzyczce Krysi. Tak uśmiechają się osoby, którym udało się kogoś zręcznie otumanić i całkowicie zbić z należytego tropu.

ROZDZIAŁ II.
Baron Traub.

Nazajutrz, około dziewiątej rano, kiedy żona jeszcze spała. Turski udał się, jak codzień, do zwy-