Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

a oczy zaiskrzyły mu się, zaiste, szatańskim wyrazem.
— Zechce pan odpowiedzieć zwierzchnikowi, panie Kowalec, gdyż domyślam się kim pan jest, że oddawna jestem w pogotowiu. Oddawna oczekuję na sposobność zemsty.
Kowalec, gdyż on to był w rzeczy samej, ten sam, który poprzedniego wieczora nagabywał Turskiego i pierwszy rzucił podejrzenie na jego żonę, skinął głową. Poczem, jakby uważając, że winien jest zegarmistrzowi dalsze wyjaśnienia, jął szeptać:
— Zwierzchnik nasz nie łudzi się bynajmniej, aby dzisiejsza kartka, którą Traub odnajdzie w swej szafie, miała go skłonić do natychmiastowych ustępstw! Cwana to sztuka, z tego „barona“ i nieraz już z naszych rąk się wymigał! Obecnie jest zajęty tem, że pochwycił w swe sieci napół zdziecinniałego księcia Ostrogskiego. Chciał jego wnuczkę, hrabiankę Kirę, pojąć za żonę. Wyślizgnęła mu się z łap, wychodząc za mąż za Turskiego, jego sekretarza! Oczywiście jest to fikcyjne małżeństwo i ten dureń Turski, nawet nie wie z kim się ożenił i co za skarb posiada w domu. Pragnąłem zagrać z nim wczoraj w otwarte karty, ale jest za głupi i za uczciwy, aby można się było z nim dogadać. Jaki cel miała hrabianka Kira na widoku, wychodząc zań zmąż i zatajając swe prawdziwe pochodzenie, nie mam pojęcia i nie mogłem tego dotychczas rozgryźć. Ale, że miała jakiś ukryty cel, to więcej, niż pewne, bo nie wierzę, by mógł jej się podobać taki bałwan, jak Turski. Wszystko bardzo dziwne...
— Co to ma do naszych spraw! — niecierpliwie przerwał Lipko.
— Zaraz dowie się pan. Traub, który naprawdę kocha się w hrabiance, chodzi niczem oszalały, sądząc, że uciekła przed nim z Warszawy. Nie domyśla się, że ma ją tuż pod bokiem! Nie wie, co się z nią stało, a my, oczywiście nie mamy zamiaru go informować! Natomiast jeśli nie pomoże pierwsze ostrzeżenie, uczynimy lepiej...