Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

szósta, — spojrzał na zegarek — o dziewiątej dopiero powrócę.
— Mam nadzieję, za parę godzin będę zdrowa! — posłyszał cichy głos w odpowiedzi.
Turski opuścił żonę i pokrzątawszy się czas jakiś po sąsiednim pokoju, rychło opuścił mieszkanko. Ale, gdy tylko drzwi zamknięty się za nim, rzekoma chora niespodziewanie ozdrowiała. Poderwawszy się raptem z łóżka z energją, jakiej nikt nie mógł się po niej spodziewać, przystanęła na środku sypialni i mocnym głosem, wyrzekła:
— Czyż naprawdę wybiła upragniona godzina? Godzina, na którą czekałam tyle tygodni? Traub dał memu pseudo-mężowi klucze od swej kasy! Przeczuwałam, że szczęśliwy zbieg okoliczności musi prędzej, czy później nastąpić! A już był najwyższy czas po temu. Traub, choć nie wiedział, gdzie jestem, poczynał mi następować na pięty, a mój małżonek powziął podejrzenia. Jeżeli dziś nie skorzystam z okazji, po raz drugi ona się nie powtórzy!

ROZDZIAŁ V.
Książe Ostrogski.

Szybko wybiegła z domu. Wszak mąż miał powrócić dopiero za trzy godziny. Pewna była, że swą wycieczkę odbędzie niespostrzeżenie.
Jednak i tym razem wsiadła do taksówki, rzucając adres pałacyku księcia Ostrogskiego.
Rychło zatrzymało się auto przed niewielką willą, a młoda kobieta zadzwoniła do drzwi, w umówiony sposób.
— Cóż, nowego Janie? — zapytała starego służącego, który jej otworzył, gdy znalazła się wewnątrz pałacyku.
— Sprzedałem kandelabry, tak jak mi rozkazała, jaśnie panienka!
— Ile dali?
— Trzysta złotych!
— Trzysta złotych! — z jej ust padł zadowolony okrzyk — Na jakiś czas wystarczy! — poczem