miała się filuternie! Nikogo się nie spodziewam! Ale, tyle masz kłopotu z mojemi migrenami i niedomaganiami, że pragnę czasem cię przyjąć inaczej!
Oświadczenie to nie przyprawiło Turskiego o wybuch radości. Nie dalej, niźli dziś, w czasie obiadu, powitała go Krysia taką samą przemową, była niezwykle uprzejma, a później rozpoczęły się niezrozumiałe dąsy i kaprysy. Co prawda, starała się potem załagodzić sytuację, a on wzruszony całował ją, lecz teraz właśnie, gdy powracał do domu, wszystkie te „zagadkowości“ postępowania żony jęły go dręczyć ze zdwojoną siłą. I te migreny zjawiające się nagle i raptem znikające bez śladu? Jak można było „rozgryźć“ tę istotę, pojąć pobudki, jakie nią kierowały? Toć stale przymilała się i przemawiała przez pół godziny nader uprzejmie, by w następnej pół godzinie stać się zimną i zagadkową osobą, a wszelkie próby zdarcia zasłony z jej tajemniczości, spełzały na niczem.
— Jak długo potrwa ten dobry humor — pomyślał, nadrabiając miną i siadając do stołu — i jaką nową burzę, czy też niespodzianą migrenę przyniesie?
Chwilowo, jednak, nic nie wróżyło tej burzy, a Turski, biedny, naiwny Turski, z powrotem odzyskiwał zaufanie.
Silnie tu była pomocna butelka starego węgierskiego wina, którą otworzyła Krysia. Gdy, po spożyciu znakomitych zakąsek, łyknął pierwszy kieliszek, wydało mu się, że krew krąży w żyłach ze zdwojoną szybkością i że dokądciś daleko odbiegają poprzednie podejrzenia.
— A jednak, w jego mózgu zaświdrowała raptownie poprzednia uporczywa myśl — czemu nie chciała wyjść do Trauba? I ten Traub też zachowuje się dziwnie? Et, głupstwo! Jakiż cel miałby kłamać i wprowadzać w błąd, że Krysia nie jest hrabianką Kirą?...
— Wciąż jeszcze dręczy cię hrabianka Kira — zawołała, niby odgadując jego myśli i pragnąć go
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.