Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

mieszkaniu o północy, przy otwartej kasie! Sama pani pojmuje, że w podobnych wypadkach władze nie żartują!
— Chce pan zawiadomić władze?
— Hm... hm... — zbliżył się do telefonicznego aparatu i dotknął go, jakby dając tem do zrozumienia, że w każdej chwili może się połączyć z policyjnym urzędem — Właściwie, powinienbym tak postąpić... Tembardziej — dodał, widząc, że czyni nieokreślony ruch, niby zamierzając rzucić się do ucieczki — Dozorca, został zgóry przezemnie powiadomiony, jaka w nocy mnie oczekuje wizyta i dlatego nie zwracał pozornie na panią uwagi, gdy do tego domu wchodziła... Mój lokaj zaś, znajduje się w sąsiednim pokoju i ma polecenie niewypuszczenia pani z mieszkania. Już od dziewiątej, tam siedzimy po ciemku! Oj dzieciak z pani, hrabianko Kiro!
— Łotrze! — nie mogła się powstrzymać od gniewnego okrzyku.
Udał, iż nie posłyszał go.
— Jak pani widzi — ciągnął dalej, z tą samą ironiczną uprzejmością — jej położenie nie należy do najmilszych. Jest pani otoczona ze wszystkich stron i nie pomoże żaden wykręt, ani ucieczka. A wiadomość, pomieszczona jutro w pismach, że hrabianka Kira, wnuczka księcia Ostrogskiego, przyłapana została na włamaniu w apartamencie nieszczęsnego Trauba, niezbyt ucieszy jej dziadka.
Mimo rozpaczliwej sytuacji, nie mogła nadal pohamować swego gniewu i oburzenia.
— Nie jestem zwykłą złodziejką! — wykrzyknęła z pasją, mierząc roziskrzonym z irytacji wzrokiem barona — Władze to zrozumieją! Przyszłam, aby przy pomocy, czynu, może niezbyt pięknego, bronić przed przestępstwem! W jaki sposób doszedł pan do posiadania tych weksli? Ile pieniędzy, naprawdę, winien jest panu dziadek? Korzystał pan ze stanu zdziecinnienia napółprzytomnego człowieka! Dawał mu pan do podpisu papiery, któ-