Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

praw rościć sobie pan nie może! Sam mi pan się przyznał, że wasze małżeństwo było tylko komedją i że byliście jeno z imienia mężem i żoną! A podobny związek rozerwać bardzo łatwo! Podejmie się to uczynić mój adwokat, w krótkim przeciągu czasu....
A gdy Turski uczynił ruch, aby zaprzeczyć, dobił go bezlitosnym frazesem.
— Zresztą, hrabianka Kira pana nie kocha i miała zamiar go opuścić! Trudno, by zatrzymywał ją pan siłą!
O ile przedtem w duszy Turskiego wrzał gniew przeciw przewrotnej dziewczynie i zwierzchnikowi, to gniew ten ustąpił pod wpływem posłyszanych słów. Zaiste, jakież prawa miał do tej Kiry? Czy nie pozostawiła listu, w którym oznajmiła, że odchodzi. Wezbrała w nim gorycz.
— Kiro! — zawołał, zwracając się do swej „żony“, która wciąż stała nieruchomo, ani razu nie podniósłszy oczów — Na co ci była ta cała komedja?
Silnie drgnęła i wydawało się, że chce coś odpowiedzieć, lecz Traub znów niedopuścił jej do słowa.
— Panie Turski! — rzekł — Próżne tu będą niektóre zapytania! Może kiedyś dowie się pan wszystkiego. Teraz niech panu wystarczy... takie wyjaśnienie... — uczynił pauzę, poczem mówił. — Hrabianka Kira, z którą dawniej byłem zaręczony, poróżniła się ze mną... Mniejsza, o co... A mając charakter, że się wyrażę, dość fantastyczny, mnie na złość, wyszła za mąż, właśnie za pana... Mego urzędnika, o czem wiedziała, by mi tem więcej dokuczyć. Ale wnet pojęła, jak postąpiła nierozsądnie.... Ma pan tajemnicę teraz jej postępowania — nadal kłamał. — Pogodziliśmy się, a reszty domyśli pan się łatwo! Naprawdę mi przykro, że padł pan ofiarą naszych nieporozumień...
Turski nie spuszczał wzroku z Kiry. Niby pragnął ją przeniknąć, wyczytać co w głębi jej duszy się działo.