Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

nerwowana, zmęczona... Czas udać się na spoczynek! Odwiozę panią do dziadka, tylko przedtem zechce mi pani podpisać zobowiązanie...
Wskazał na leżący przed nim arkusz papieru na biurku, oraz na skreślone tam słowa, napisane widocznie, przed nadejściem Turskiego.
— Niech pan jeszcze raz przeczyta! — wyrzekła, zrezygnowana, starając się nie wybuchnąć powtórnie.
Ujął papier i powoli czytał: z
— Ja niżej podpisana, oświadczam, że zgadzam się zostać żoną barona Trauba, gdy tylko rozwiązane zostanie moje fikcyjne małżeństwo. Mój pozorny związek z Turskim, był wielką pomyłką, gdyż stale pragnęłam należeć do Trauba. Aby to silniej podkreślić, zaznaczam, że niniejsze oświadczenie napisałam własnoręcznie w mieszkaniu barona Trauba o godzinie pierwszej w nocy...
— Zechce pani to przepisać i podpisać! — rzekł, posuwając w jej stronę arkusz papieru.
— Ależ panie! — zawołała oburzona. — Na cóż ten dodatek, że byłam u pana o pierwszej w nocy! Przecież to kompromitujące! Gdyby pan to komu pokazał, mógłby z tego wysnuć najfantastyczniejsze i najbardziej dwuznaczne wnioski!
W gabinecie rozległ się złośliwy chichot Trauba.
— Tak się pani tego boi? — wycedził — Właśnie o to chodziło! A może miałem napisać, że zastałem panią przy otwartej kasie?
Palce Kiry szarpały nerwowo chusteczkę. O, z jakąż rozkoszą zagłębiłaby paznokcie w bezczelnej twarzy Trauba. Ale, niestety, nie wolno jej było powtórnie dać folgi uniesieniu. Czuła się pokonana.
— Podpisze pani? — znów zapytał.
— Podpiszę! — odrzekła, powstając z otomany, podczas, gdy jej wargi żuły słowo „łotr“. — Podpiszę!
Ustąpił jej miejsca za biurkiem i uprzejmie podsunął kałamarz i pióro. A gdy pisała, uważnie pa-