Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Złotowłosy sfinks.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IX.
Tajemniczy staruszek.

Turski wypadł na ulicę, jak oszalały.
Nareszcie otrzymał wyjaśnienie zagadki, a przynajmniej wydawało mu się, że je otrzymał.
Całe małżeństwo z Kirą było tylko komedją.. Zwarjowana hrabianka, wyszła zamąż za sekretarza Trauba, by dokuczyć baronowi. A gdy osięgnęła swój cel, zagrawszy na podrażnionej miłości Trauba, odrzuciła Turskiego, przecz, niczem niepotrzebną zabawkę.
Oto była tajemnica złotowłosego sfinksa!
— Krysiu! — jęknął. — A właściwie Kiro! Ach, ty podła Kiro!
Ale mimo tego przekleństwa, które w nocnym mroku prawie głośno wypadło z jego ust, czuł, że nie może jej nienawidzieć. Pojmował całą perfidję, nieszlachetność jej postępowania, a jednak w głębi duszy tliło się wciąż dla przewrotnej kobiety jakieś żywsze uczucie. I nie wiedział, co bolało go więcej, czy to, że stał się igraszką w ręku narwanej, a kapryśnej dziewczyny, czy to, że ją nazawsze utracił?
Cała złość kierowała się natomiast przeciwko byłemu zwierzchnikowi. Gdyby nie ta zeschła, zimna mumja, Kira powróciłaby jeszcze do niego. Bo Traub oplątał ją niewątpliwie i trzymał w swej mocy. Czem? Nie wiedział, ale świadczyło o tem zmieszanie i łzy Kiry. Łączyła ich jakaś tajemnica? Czyż inaczej taka istota, jak Kira wyszłaby dobrowolnie zamąż za starego trupa? Dlaczegóż nie rzucił się na Trauba, nie spoliczkował go, nie zadusił na miejscu?!
Nie trapiła nawet myśl, że wskutek utraty posady został na bruku. Było mu wszystko jedno.
— Łotr... Łotr... — szeptał. Należało zabić łajdaka...
Turski szedł wprost przed siebie, nie kierując się w stronę domu. Czuł, że w domu nie zaśnie, a męczyć się będzie gorzej w czterech ścianach, gdzie każdy drobiazg przypominał mu Kirę. Szedł,