Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

placu, zgromadzającym w dniach pokoju i wojny, wszystkich Rzymian.
Widziałeś Colosseum na pięknym obrazie, który w roku zeszłym oglądaliśmy obaj, w domu dobrych naszych znajomych. Mówiono nam, że obraz doskonały i że daje wyborne wyobrażenie o rzeczy. Nie wierz temu. Aby o Colesseum mieć pojęcie, trzeba być tu, wśród tych spieczonych murów, stąpać po tych omszałych zrębach, dotykać ręką tych wilgotnych i zimnych galeryi, żaden pendzel nie zastąpi w tem natury.
A opis? I opis nie. Jakże bo oddać tę grozę, jaką uczuwamy tu, na tem miejscu, jak te uczucia, które cisną się tu do duszy? Groza to wielka, choć mury te dziś nie są groźne, uczucia silne, choć dziś zmysłów nic tu nie drażni, choć dla wywoływania ich, trzeba dopiero na myśl wspomnienia przeszłości przywołać. Chodzę po Colosseum i widzę co?