dzi na myśl, że mogli tu oni wszyscy być zduszeni, podziw, że bezbronni i słabi, zamienili w proch pogański Rzym.
Jak gdyby wiedząc o tem, że każdy tak a nie inaczej myśleć tu musi, zakonnik postępujący przed tobą, żadnych ci objaśnień nie udziela.
Kroczy w milczeniu, jak cień.
I ty za nim po cichu dążysz, jak gdybyś bał się zakłócić tę uroczystą ciszę, jaka tu panuje od wieków, jakiej już nie zakłóci nigdy pewno, żadna na świecie burza.
Ale atmosfera ciężka nie przestaje cię dławić, patrzysz na wszystko i podziwiasz wszystko, lecz ci tęskno do powietrza, ciepła i światła.
Zdaje ci się, żeś żywcem już pochowany w grobie, że tu oto w tym wilgotnym dole, miejsce twego ostatniego spoczynku.
Drżysz już nie o tych, którzy tu przed wiekami byli, ale o siebie sa-
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.