Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

szczególnem się nieodznacza; — kraj biedny, przeludniony, nie ukazuje nic ciekawego, gdyby więc nie chęć zobaczenia wspaniałych wybrzeży Neapolitańskiej zatoki, i ognistej góry, wyrzucającej pod obłoki słupy ognia i dymu, nikt z przybywających tu z północy, nie jechałby tam na dalekie południe, wiedząc zwłaszcza, że go oczekują upały straszne, które na nieprzywykłego do afrykańskie spiekoty, wpływ daleko dotkliwszy wywierają, niż podbiegunowe śniegi i mrozy.
Więc nęci Neapol każdego. Tak jest nęci. Cóż w tem dziwnego, chociażby dla tych tylko, którzy czytali wezwanie poety do tego miasta:

„Znasz li ten kraj
„Gdzie cytryna dojrzewa,
„Pomarańcz blask
„Majowe złoci drzewa?
„Gdzie wieńcem bluszcz
„Ruiny dawne stroi,
„Gdzie buja laur
„I cyprys cicho stoi?
„Znasz li ten kraj?“,