Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

ce się w zygzakowatych liniach, a u spodu morze niebieskie, bez fali, spokojne. To Neapol.
Tak się przedstawia widziany z lądu, ale gdy w barce kołyszącej się niby kolebka dziecka, puścisz się o wschodzie księżyca na wodę, gdy ujechawszy staj kilka, nagle się zwrócisz i wzrok poślesz przed siebie, oczom twoim ukaże się wtedy widok, jakiemu równy, nie wiem czy gdzie w Europie się roztacza, chyba może po nad brzegami czarownego Bosforu, u wrót grodu, który w łonie swoim zaklął, wszystkie Wschodu i Zachodu piękności.
Bo proszę patrzeć. Morze nademną i morze podemną, i dwa, jak o Świteziu mówi poeta, widzę księżyce. Morze górne zlewa się z dolnem, tworząc z niem kulę bezbrzeżną, majestatyczną, lazurową. Po prawej stronie kuli, ognisty płomyk strzela od czasu do czasu pod obłoki. To Wezuwiusz. Na lewo piętrzy się góra porosła pi-