Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

jak Portici, Capri jak Posilippo, przepełnione są wtedy choremi i zdrowemi, którzy opuszczają strony północy, biorą rozbrat z otoczeniem ojczystem, by tu na południu, pod tem wspaniałem niebem, przepędzić choć kilka miesięcy w życiu, odzyskać stargane w domu zdrowie, lub na łonie czarodziejki natury, w pośród woni upajającej róż, zapomnieć o cierniach i bólach domowych.
Trzeba przyjść i zobaczyć, jakie tu wspaniałe gniazda, brudni i niechlujni Neapolitańczycy, usłali dla przyjezdnych, jak otoczyli je dokoła zielenią i woniejącem kwieciem, jak udogodnili do nich przystęp. Patrząc na tę kokieteryę pod tym względem, ludu najleniwszego i najniedbalszego w Europie, widzisz jasno, jak silnym dla człowieka bodźcem do czynu, jest chęć zysków i polepszenia swego losu. To też śmiech cię nieraz pusty przejmuje, gdy jedziesz rzędem tych uroczych