mich słojów żywy pokarm, trzeba było widzieć, jaki ruch rozpoczynał się między rybami. Jedne gwałtownie, inne powolniej, niby ukradkiem podpływały wtedy ku powierzchni, i uchwyciwszy silnie swoją ofiarę, kryły się w głębiach, by pożreć słabsze od siebie stworzenie. Każda z ryb rozwijała w tem odrębną metodę, każda innych chwytała się środków, by cel pożądany osiągnąć. A cel ten był dla wszystkich jeden, nakarmić się ciałem obcem, odżywić drugich życiem.
Zupełnie jak w świecie pomiędzy ludźmi, pomyślałem, gdy mnie przebiegał elektryczny prąd, wydzielany przez elektryczną rybę. Jedni krętą, inni prostą drogą zmierzają ku jednakim celom, ku zapewnieniu sobie pomyślności i szczęścia, podczas krótkiej wędrówki, jaka sądzoną tu każdemu z nas jest na tym padole płaczu. Tak, jak gdyby wędrówka ta trwała wieki...
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.