cie przez żołądek swój nie przepuści, wino w amforach, zboże w workach, jaja roztłuczone jak do omletu, a wszystko w twardy kamień zamienione, wszystko nie do użycia już nigdy! Zaiste, oczy wypatrzeć można, patrząc na to, co się w tem Muzeum znajduje, a ktoby naraz chciał ten cały nagromadzony pokarm spożyć, dostałby ręczę tak wielkiej niestrawności, że jej nie zdołałyby już uleczyć żadne leki na świecie. To też każdy kto chce się zabezpieczyć od tego niewesołego losu, niechaj sobie Neapolitańskie Muzeum rozłoży na kilka dań, a przyzna pewnie ze mną, że każde z nich, da mu posilne pożywienie na długie lata życia...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Piękny był poranek dnia tego, w którym nasyciwszy się już Neapolem i pysznym na całą zatokę widokiem z góry Posilippo, postanowiłem zwiedzić grotę Lazurową, Capri i Sorento. Wpra-