Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

wdzie słońce przypiekało mocno, ale wiatr chłodzący wiał od strony morza. Nie namyślając się więc długo, wsiadłem na statek stojący w przystani, a za chwilę byłem na pełnem morzu.
Wyspa Capri oddalona jest od Neapolu o pięć kwadransów drogi morskiej, Sorento o półtorej godziny, niezadługo więc po odpłynięciu, ujrzeliśmy brzegi pierwszej i czarowne skały drugiego, wpierw jednak mieliśmy oglądać sławną Lazurową grotę.
Statek wiozący mnie, był statkiem spacerowym, a że to była Niedziela, więc zebrało się na jego pokładzie przeważnie mieszczańskie włoskie towarzystwo. Śmiechu więc, krzyku i gwaru było tam co niemiara, jak zwyczajnie w pośród włoskiego otoczenia, i w klasie ludzi, która niezwykła się nikim i niczem na świecie krępować.
Jechaliśmy zrazu powoli bardzo, potem szybciej, kołowaliśmy u wybrzeży zatoki, wreszcie statek zatrzymał