jakiś młody brunecik, który z nami zajmuje miejsce w łódce, niebieskiemi inne łódki i inni ludzie, niebieską skała, powietrze, woda... Jakieś zaczarowane w tem miejscu bóstwo, zionęło na świat lazurowym oddechem, i wszystko nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki, przemienione zostało w lazur. Ale w lazurze rozlanym w tej grocie dokoła, nie możemy długo zostawać. Grota niewielka, więc tylko sześć łódek do niej naraz wpływa, a na statku czeka tyle osób! Więc ustępujemy miejsca innym.
Podczas gdy inni kolejno wpływają i wypływają z groty, my tymczasem oparci o balustradę na pokładzie okrętu, zabawiamy się widokiem zręcznych nurków. Istotnie zręczni oni i śmiali nad wyraz. Za wrzuconą do wody pięciocentymową sztukę monety, wskakują głową na dół do morza, i bądź rękoma, bądź też co daleko trudniej-
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.