sarza Leopolda, pociągnął na odsiecz Wiedniowi“. I nic więcej? Nic więcej. Nic, że on wojskami dowodził, nic, że on bitwę głównie wygrał, nic, że on oswobodził stolicę. Nie pominięto go na tablicy, bo go pominąć nie było można, ale sprowadzono do minimum jego wielką zasługę. Garstka Pigmei, rządząca dziś cesarskim grodem, targnęła się świętokradzką ręką na tego Tytana historyi, i sądzi, że go ściągnęła na ziemię. Niech tak sądzi, — ale niech każdy kto tu przybywa, nie odchodzi od tej tablicy, bez uczucia pogardy dla tych nizkich i małych, do których tak wybornie daje się zastosować wiersz naszego poety:
„Kto z was wiarę i wolność znajdzie i zagrzebie,
Myśli Boga oszukać, oszuka sam siebie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Dwie drogi wiodą z Wiednia do Włoch: na Tryjest i na Pontebba. Pierw-