Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

sza ponętna dla tych, którzy morza nie widzieli, druga ciągnie tych znowu ku sobie, co wdzięków natury pragną. Lat temu szereg, odbywałem pierwszą drogę, wjeżdżałem statkiem parowym do Wenecyi, zaledwo rozbudzonej ze snu długiego, dziś chciałem zoczyć drogę drugą, zwłaszcza że o powabach jej, dużo się od turystów nasłuchałem. I nie pożałowałem tego. Droga Pontebba należy do najpiękniejszych dróg, jakiemi kiedykolwiek zdarzyło mi się jeździć.
W czemże spoczywa ta jej piękność? Zaledwie pociąg kolei opuści maleńką pograniczną stację Pontafel, by powiedziawszy „do widzenia“ Austryi, wkroczyć w granice czarownej Italii, aliści ujmują go jak w uścisk serdeczny, dwa pasma gór niebotycznych, i trzymają, darząc co chwila widokami, godnemi pendzla najpierwszych mistrzów świata. Widoki bo też to jakich mało. Tu piętrzy się majesta-