Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

i twardych warunków życia. — Tak Lapończyk wyrwany z lodów podbiegunowych, przeniesiony tam, gdzie się słońce wdzięcznie śmieje, choć podziwia to słońce i te uśmiechy, tęskni przecież za ojczystemi strony, i rad czasami zamyka oczy przed pięknościami rozsianemi na jego drodze, by wzrokiem ducha ujrzeć po długiem niewidzeniu, rodzinne kąty...
Droga Pontebba ciągnie się długą linią. Do Pontafel przyjechałem na wiele przed zmrokiem, a choć ciemności zalegały już dokoła, jeszcze przecież widniały po drodze góry. Nareszcie rozpłynęły się w pagórki, rzeka gdzieś skierowała się w stronę, i gdym dojeżdżał do Udine, krajobraz był już dokoła płaski. W dali tylko, przy bladem świetle księżyca, świeciły tu i owdzie, szkliste na wyniosłościach punkta. Były to odwieczne płachty śniegu, żegnające mnie dążącego na