którzy się na tym moście gromadzą, to Gheta cuchnąca i brudna, z żydowstwem wygrzewającem się na słońcu. I gdy na placu Ś-go Marka nie spotkasz nic, coby ci wyraźnie mówiło, że jesteś nie w Paryżu lub Wiedniu, ale w najdziwaczniejszym na całym świecie grodzie, gdy nic ci nie ukazuje tu w całej pełni, krasy królowej, zdegradowanej już dziś, co prawda, Adryatyku, — tam, zdala od tego zbornego punktu całego grodu, widzisz gdzie jesteś, i czego masz się spodziewać. To też kto chce Wenecję poznać, kto chce przeniknąć ducha tego jakby zaczarowanego grodu, niech nie krąży po placach lub wązkich chodnikach, tu mianem ulic ochrzczonych, ale wtulony w kąt gondoli, gdy księżyc ukaże światu blade swe i mgłą melancholii przysłonięte oko, niech każe się wieźć w te ciasne nitki wód, snujące się tu w różnych kierunkach jak prawdziwe nitki w labiryncie Ariadny
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.