Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

i niechaj ztąd czepia swój wzrok po gmachach, gdzie niegdyś chadzali 0tello z Desdemoną, po gmachach w których mieszkali niegdyś Barberini i Pisaniewie, gdzie rozkazy Dożowie wydawali. Gmachyż bo to, gmachy! Niema takich ani wesoły Wiedeń, ani Paryż, ani Londyn, ani nawet małpujący Wenecję Hamburg, ani żadne miasto na świecie. Gmachy te, są to jedyne w swoim rodzaju budowle, a choć odrapane i czarne, choć zębem czasu nadkąsane srodze, imponują przecież ludziom, i imponować długo im jeszcze będą. I nic w tem tak dalece dziwnego, wyłaniając się z wód morskich, niby Mickiewiczowska Świtezianka z fal jeziora, niby Świtezianka opowiadają dziwy o dniach owej minionej wielkości grodu, który oddalony od brzegów Italii, ustronnie gdzieś rzucony na laguny, długie czasy berło handlu Europy dzierżył w dłoniach swoich, obszerne