państwa ujarzmiwszy, i różnojęzycznym ludom narzuciwszy wpierw swoje prawa.
Wśród takich to murów, przy takich to wspomnieniach i myślach, kołysałem się dnia, mniejsza o to którego, w gondoli na kanale wielkim. — Był wieczór, ale nie ten wieczór północy, co to choćby najpogodniejszy, przecież od czasu do czasu, przejmuje nas lekkim powiewem zimniejszego wiatru, ale wieczór uroczej Auzonów ziemi, ciepły i balsamiczny, spokojny i przejrzysty. Podemną lśniła się szmaragdowa posadzka kanału, dokoła snuły się niby widma, czarne łodzie, unosząc w swojem wnętrzu tajemnicze istoty, a nad tem wszystkiem, niby „gmach sklepiony“, wisiał firmament nieba, czystego, białego, bez chmurki.
Nagle od strony Rialta, dolatuje mnie jakiś szmer. — Szmer przemienia się w głośniejszy dźwięk, aż oto odgłosy chóralnego śpiewu dochodzą do
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.