dzieło na widok publiczny, tłumy ciekawych zaległy wystawę, a nazajutrz wszystkie dzienniki florenckie i rzymskie, rozpisały się obszernie, nietyle o zaletach mojego dzieła, ile o kraju naszym, o królu Janie i zwycięztwie nad Dunajem.
Apoteoza Sobieskiego zrobiła na mnie miłe wrażenie. Nie powiem przecież, by dzieło to było najlepszem z Rygierowych. Przeciwnie, bohaterski, klasyczny zakrój, niekoniecznie nadaje się do jego dłuta, które jest lekkie, wdzięczne, i swobodniej rzeźbi powab niewieściej twarzy, niż surowy mars tryumfatora i wojownika. Przecież nie jest to dzieło bez zalet. Sobieski na koniu, ma w sobie coś imponującego, a otaczający go ludzie, mówią wyraźnie, że jak Czarniecki, „nie z soli, ani z roli, ale z tego co boli“ powstali. To też nic dziwnego, że płaskorzeźba podobać się Włochom musiała, sądzę nawet, że wystawiona w Krakowie,
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.