Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

braku nakładcy, spoczywają ze szkodą dla nauki, po rękopisach.
— Nie mam środków, na wypuszczenie tego, co pan tu widzisz, w świat; we Florencyi na polską książkę nikt lira nie da, a kraj zapomniał o tych, którzy nie kołaczą wciąż o jego pomoc.
Więc znowu kraj. Rygier jako artysta, żalił się na obojętność dla sztuki swoich, Wołyński w charakterze literata, tę samą mi piosnkę śpiewał, z prawdziwym zatem żalem i boleścią, przysłuchiwałem się słowom tych ludzi, bo obaj posiadali prawdziwy talent, obaj mogliby jeszcze długo ogółowi służyć, a obaj tymczasem, — niestety! — podcięte mieli skrzydła, zmuszeni pracować na obczyznie i czasami nawet dla obcych!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— A to co? — pytałem pani Rygier, stojąc przed ładnym posągiem góral-