wy, którzy jak krety zaryci w ziemię póty toczyli zmurszały gmach barbarzyństwa, aż go rozsypali w kawałki, cóż, gdy się przeniesie na skrzydłach myśli w owe uroczyste chwile, które zlane potokami krwi człowieczej, są przecież czcigodnym rodzicem dzisiejszych czasów, z ich rozterkami i wewnętrznemi walki!...
O, wtedy jakaś niewysłowiona radość opanowuje człowieka, że przybył tu, ponad te Tybru wody, że oddycha tem rzymskiej Kampanii powietrzem, a radość tę ten tylko pojmie i zrozumie, kto sam kiedyś znalazł się w tych pamiętnych murach, z majestatem i wspaniałością których, chyba tylko jedne Jerozolimy mury porównane być mogą. I błogo mu się jakoś na duszy robi, i w sercu rozlewa się jakiś czar dziwny, a proces duchowy jaki się dokonywa w jego wnętrzu, wszakże to proces udoskonalenia.
Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.