Strona:Stanisław Bełza - Za Apeninami.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

stwa, zyskał wiele na zewnętrznym swoim wyglądzie i powierzchownej wspaniałości. Wprawdzie wspaniałość ta, w niczem wspaniałości, dajmy na to Turynu nie przypomina: ulice jak były pozostały wązkie, domy jak były nizkie i niekształtne, zostały. Mimo to przecież, tam gdzie to jest możliwe, jak grzyby po deszczu, wyrastają pyszne dzielnice, strojąc sie w gmachy, mogące być ozdobą Paryża. Młode królestwo, wyświdrowawszy się na pierwszorzędne mocarstwo, chce gwałtem zaimponować światu, nietylko obfitością swego wojska, nietylko pięknością marynarki, stroi więc na przeróżne sposoby, tę Romę starodawną, której zdobycie, po wiekach całych pożądliwości, poczytuje za ostatnie słowo narodowej swej dumy.
Więc Via Nazionale zabudowywa się wzdłuż pałacami, więc pod majestatyczny pomnik Wiktora Emanuela, burzy się mnóstwo zmurszałych do-