szy ludzkiej u nas, ale historykiem walki o to piękno, jej psychologiem i komentatorem być nie może. Dlatego ten rys zdumiewający w poecie »kategorycznego imperatywu« brak obowiązkowości umysłowej wobec własnego dzieła, St. Lack rys ten zauważył z przenikliwością, przynoszącą mu zaszczyt, wątpię jednak, aby go dobrze zrozumiał. Żeromski pojmuje wszystko jako utracone, nawet konflikt. Nie może więc być świadomością pracy i twórczej walki. Nie może być świadomością stającego się nowoczesnego człowieka, choć miał w sobie nieskończenie wiele elementów, na to potrzebnych. Zresztą wyprowadzać wnioski byłoby rzeczą przedwczesną. Czem stanie się Żeromski po odwaleniu głazu, który go przytłaczał? Któż odgadnie. Można tylko życzyć by nie poszedł po linii Walgierza Wdałego. W takim razie polska literatura straciłaby jednego ze swych najbogatszych twórców.