wstaje utwór, w którym »treść« nie odpowiada »formie«. Błąd może tu polegać na tem, że dana grupa wartości nie istnieje i wtedy zamiast epickiej pogody mamy filisterską obojętność dla spraw ludzkich, powstaje jeden z tych doskonale nudnych utworów, jakie znane są w literaturze pseudoklasycznej. Zresztą tu mamy do czynienia z inną pomyłką. Autor utożsamiał epicką pogodę z obojętnością, wskutek tego wybierał tematy, względem których był obojętny, myśląc, że posiada względem nich spokój epika. Tak dalece idzie w estetyce o szacowanie i sądy czysto etyczne[1][2]. Teraz możemy przejść już in medias res. Z jednem zastrzeżeniem jeszcze. Kto zajmował się kiedykolwiek analizami tego rodzaju, ten wie, jak wielką jest pokusa zapewnienia analizie tej pozorów zupełności, uczynienia z niej dedukcyi wszelkich możliwych przypadków. Sam Kant nie oparł się jej w swojej tablicy kategoryi. Nie może więc w tem, co nastąpi być mowa o wyczerpaniu a priori wszystkich form »powieściowego stosunku« autora do stanowiących treść jego utworów stanów duszy. Idzie tu tylko o me-
- ↑ Błąd w druku; brakujący odnośnik do przypisu.
- ↑ Ci, którym to podporządkowanie zagadnień najbardziej wewnętrznych twórczości pod kategoryą zagadnień etycznych wyda się dziwnem lub nieuzasadnionem niech rozważa jeszcze choćby to, jak dalece w sztuce zobowiązuje etyczna chyba kategorya szczerości. Proszę niech epik uda tylko, że pogodnie przechodzi do porządku nad jakimś stanem duszy, lub, że wogóle było tu coś, nad czem przechodzić musiał, a w utworze jego natychmiast to wystąpi i uwydatni się. Prosiłbym także pp. Krytyków, jeżeli wogóle praca ta ich znajdzie, ażeby ra-