się do nich tak, jak przystosowują się w świecie organicznym pasorzyty do organizmu eksploatowanego i trawionego przez nie. Z pracy życiowej organizmu, na którym bytują, wysnuwają dla siebie możność atrofii najszlachetniejszych organów. Tyle też pojął laudator temporis acti — epik »saskich ostatków« H. Sienkiewicz w polskiem mieszczaństwie. O ile też poznało się w rodzinie Połanieckich świadczy to o zaniku już w niem instynktów pracy, twórczości, o zrozumieniu pozostałem — dla jednej tylko strony swego życia, dla istnienia kosztem pracy innych, bez najmniejszej myśli o życiu tych innych. Nie jestem wielbicielem polskiej burżuazyi, ani jej apologetą, wątpię, aby miała ona powody być ze mnie zadowoloną, zwykła bezstronność jednak każe mi przyznać, że pisząc Połanieckich Sienkiewicz uległ ciążącemu nad nim fatum. I ta mieszczańska epopeja jest znowu karykaturą tylko. Nie wspominałem dotąd o jednym jeszcze utworze Sienkiewicza, najwartościowszym pośród wszystkich, jakie napisał. Jest to Bez Dogmatu, kartki z pamiętnika wytwornego dekadenta.
Strona:Stanisław Brzozowski - Współczesna powieść polska.djvu/89
Ta strona została skorygowana.