Strona:Stanisław Ciesielczuk - Pies kosmosu.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZMOWA Z DRZEWEM

Zaszeptał do mnie, zaszemrał kasztan, rosnący za oknem:
»Czy widzisz, jak się chmurzy? Znowu nawskroś przemoknę,
»Deszczu mnie bicze smagają, wiatr szarpie złemi łapami —
»Ach, czyż minęło już lato z jasnemi, ciepłemi dniami?

»Ty, który często przed siebie patrzysz w milczącej zadumie,
»Wiem, że mię lubisz troszeczkę, zwłaszcza gdy zcicha zaszumię.
»Pamiętasz, jaki byłem, gdy wiosną się odziewałem
»W zieloność miękką i kwitłem kwiatów uśmiechem białym?

»Powiedz mi, czemu się smucisz? Czyż tutaj także źle ci?
»Poczekaj, może jutro słońce pogodą zaświeci.
»Dzień odszedł, noc się zbliża, spoziera coraz ciemniej...
»Co ci się stało, — ach, powiedz! — że tak wpatrujesz się we mnie?