Strona:Stanisław Ciesielczuk - Pies kosmosu.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

∗             ∗


Rozluźniają się tragiczne węzły,
Płynie powiew z nieistnienia sfer —
Widły, w sercu głęboko ugrzęzłe,
Skruszy waszą moc zwycięska śmierć!

Klękam, klękam coraz smutniej na ziemi,
Z żył wypływa krwawe złoto sił,
Pójdę jeszcze chwilkę dniami białemi
Tam — daleko — skąd wyszedłem był...

Boże, Boże! — spytam myślą zawrotną —
Powiedz, Boże, czem jest śmierć? — niech wiem!
Nicość szepnie: Tem, czem życia odwrotność,
Prawdą — kłamstwem, jawą — albo snem...

Boże, Boże! Ale czemże jest życie?
Krzyknę w lęku, w przerażeniu pustem.
Wtedy dusza z piersi wymknie się skrycie.
Zamknę oczy. Będzie dobrze. Usnę.