Nim uczucia jak lasy w sercu się wypalą,
Nim nadejdzie kres, klęska wszystkich klęsk i zwycięstw,
Rwij naprzód, płyń, potężna żywiołowa falo,
Płoń, szalej w piersi, straszne i cudowne życie!
Teraz wybuchać trzeba rozwrzeszczanym brzaskiem,
Trzeba mordować wzniośle potoki zagłuszeń,
By rozdmuchać pożarem żywym serca płaskie,
By wbić nasienie pieśni w przytłumione dusze.
Nie zwiędnie bladym blaskiem jednodniowej chwały
Tylko to, co w natchnienia wytrysło szaleństwie.
Czy nie czas już w odwadze szatańsko zuchwałej
Boskie węże piorunów umieć chwytać w ręce?!
Niech na karku małości jasna wielkość stanie,
Niech zapali świat piękna gwiaździstą pożogą,
Niech leci na wspaniałym, strzelistym orkanie,
Płonąc ogniem najświętszym! Ogniu, ogniu, ogniu!!