pytać co to wszystko znaczy i dlaczego nie przyszła na tamtą drogę lecz ona zaczyna mówić sama, że chodzi tu na próby recytacji czy śpiewu, i mówi jeszcze, coś niezrozumiałego, i uśmiechając się zaczęła uciekać tą drogą w dół, niezbyt szybko i wiem że ją dogonię, ona odwracając się jest ciągle uśmiechnięta, nie drwiąco to raczej chęć skłonienia mnie do przyspieszenia kroków do biegu chciała bym za nią biegł, zobaczyłem z nią jakąś drugą biegły trzymając się za ręce obie ubrane są w szaropopielate długie spódnice i chustki zakrywające włosy i szyje droga ucięta jest szeroką szosą i one biegną nią w kierunku drogi na której przedtem czekałem, jest jakaś murowana brama lub tylko dwa wysokie ceglane filary bez sklepienia i chyba gdy one wbiegając na szosę za jednym z nich znikały zobaczyłem niskie słońce miałem biec pomyślałem że zaraz je dogonię lecz szedłem powoli nie wiem dlaczego szedłem bardzo wolno i potem stoję przed bramą patrząc na cegły jakby rozżarzane słońcem, — zaraz, ona miała mi, miałaś mi wyjaśnić, nie trzeba zresztą, to ja mogę powiem ci jaki to kościół i ten tłum sterczących tych sztywniejących tych dla ciebie i te deklamacje czy śpiewy do jakiego jest boga to oratorium; lecz zostawmy zostawmy ją tym modłom i pamiętaj o hypnotyzerach, tak, wracajmy — byłem Stwórcą, Bogiem Ojcem, uświadomiłem sobie, to ze mnie powiększał się świat, i wszechświat, istoty jakieś są o ile ja chciałem, nie ma rośliny nie ma rzeki jeżeli nie przeszła przeze mnie, i barwy i dźwięki i kształty i rasy i ilości i epoki i formy i przeze mnie przechodził nie kończący się orszak powstawań i śmierci każde oczy każde pochylenie i rozszerzałem lub pomniejszałem do innych niż gdyby były odczuwane granic i wyznaczałem ruch i miejsca w ruchu, powiedziałem tam na Akademii gdzie byłem jak mogłem uważać dla zabawy a najwyżej dla obserwowania zajęć paru moich przecież stworzeń by się zorientować czy godni byli zaistnienia i w tym celu naśladując ich czynności które uznałem wreszcie za nieszkodliwe ale mogliby się zająć czymś choć trochę poważniejszym trzeba było im powiedzieć najpierw kim jestem że Bogiem Stwórcą wszystko to powiedziałem im wybuchnęli śmiechem który mnie zdumiał bo jakkolwiek było znam znałem ich to czym są i co mają
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/102
Ta strona została skorygowana.