siałem jednak stać przy drzwiach z twarzą w oknie wolałbym już wprost szczekania ich psów myślę że wyjechałem od nich wszystkich, i myślałem że wyjeżdżam też od tego, upalnie a więc czy lato,
ogarniany tą muzyką a nie snem siekiera była tępa to lepiej bo bardziej męczyło dam sobie z tobą radę cacusiu powiedziałem nie zaśniesz po tym drzewie to pójdziesz po następne i jeszcze i druga noc trzecia do zmęczenia co miało szczelnie wypełnić i gdy już nogi za bardzo mi się chwiały żeby iść i trochę zawracało w głowie brałem kartkę lub na ścianie przy łóżku notuj mówiłem sobie co się pcha w widzenie czy myślenie będziesz się z tego może już za parę dni śmiał i trzecia noc czwarta i jednak skupiaj też myśli na tym staraj się dobrze składać zdania to ma być wysiłek dalej gdy drzew na dziś masz dość czwarta noc piąta do zmęczenia co miało szczelnie wypełnić że wreszcie nic prócz niego noc piąta szósta szedłem o świcie po papierosy ta postać wynędzniała i na wykrzywiających się przy każdym kroku nogach i z licem pobladłym że tylko zanosić się od śmiechu przesuwająca się razem z najrańszymi promykami wzdłuż niskich domów tamtego miasteczka to byłem ja
o świcie a jednak zaczynali już łazić już ich poderwało gdzieś się im spieszyło i przechodząc obmacywali mnie tymi swoimi spode łba ślepiami przyczajonymi jak ich psy te kuzyny hien
po papierosy i coś na sen tyżeś to ty mój mistrzu dlaczego tak blady i coś na sen na wódkę już mi brakowało jak to był luminal to chyba dla niemowląt a gdy tak myślałem musiałem zapominać o hypnotyzerach po przełknięciu tego niby luminalu żadna senność a wstępowały we mnie zdawało się siły konia i znowu chwytałem siekierę w jakiejś chwili w noc tam w lesie widziałem że jestem na ścieżce czy polanie pamiętanej z niedawnych spotkań i cisz co już po zimie nadeszły i jasności i siadałem tam czekając co zacznie mi się jeszcze wyrabiać lecz nic już gdyby nawet mogło więcej to nie z jakichś tam miejsc a ze mnie gdziekolwiek jestem i na nic wyjechałem stamtąd może byś spróbował wyjechać z siebie już zaraz przy pierwszym drzewie po-
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/109
Ta strona została skorygowana.