zwrot, powtarzam, w tył zwrot, w tył, a więc rankiem jeździłem na Akademię albo udajesz się do innych zajęć a wieczorem powracasz i poziewując patrzysz w okno albo nie patrzysz w okno, pulsowania ukazywanej krwi, udajesz się jeszcze czasem o zmierzchu na rynek miasteczka potem wracałem do domu kładłem się spać potem wstawałem i idziesz czy jedziesz potem powracasz, na rynku czy pod Pałacem Dożów czy pod Tower Bridge czy Arc de Triomphe spotykałem parę ruchomych manekinów mobile nazwa tego rodzaju rzeźb parę lub tysiąc obojętne tych samych co od rana pod niebem czy dachem i kurwy nie z powołania dopiero pośpiech w ubieraniu lub odwracaniu się do snu jedyne ruchy szczere mniej więcej własne mobile nazwa tego rodzaju form przestrzennych, coś mi się czasem gdy stałem lub szedłem przez któryś w zmierzchaniu czy ranku czy popołudniu dzień czerwca czy sierpnia czy kwietnia zdawało i klęsł każdy taki wytężony w ukazanie jakiegoś wreszcie pulsowania czas zsuwał się ze mną jak daremnie przywdziany świetny strój, było ukazywane widywałem lub wiedziałem że jest lub że musi było daleko ode mnie wszystko ciągle daleko tak zupełnie obok i mija cię lekko, rok i znowu rok i będzie, wykruszone zęby zdarte paznokcie bezkrwiste wargi, daremne tak że mogłeś dać je psom, starzy ogrodnicy wróżą długą i pogodną jesień, i sam jesteś mobil wśród mobili kurwy nawet nie z powołania, przepraszam cię mamo nie mogę inaczej w tym skurwiałym, powiedziałbyś lepiej mamusiu lepszy efekt ty bydlaku co robisz sobie zabawę jeszcze z matki, wcale nie zabawę lecz naprawdę to mnie tu złapało jest bydlakiem kto by w to wątpił i uważał że zabawę, mamusiu rzeczywiście chyba lepszy efekt i zaraz powiem, w tym skurwiałym i tak beznamiętnie a więc najbardziej cynicznie w tym świecie tak dalekim od rojących ci się pobożnych błękitów i bieli skąd ci tu one wyrosły mamusiu te kwiatuszki strzępki puchu a w tym ogrodzie taki wiatr, mówię do twojej kiedyś dobrej mi strony bo inne masz takie że nienawidziłem ich jak psów, lecz gdyby któryś z osiołków czepiał się nawet takiej byłbym go zabił zajmijcie się swoimi psami, nie mogłem inaczej dobranoc mamo, daleko ciągle obok i mija cię tak lekko
i gdy ta julia gdy wreszcie przeze mnie gdy szła i jak
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/130
Ta strona została skorygowana.