wojna i mówiłem niemożliwe tu w mobilach i gdzie ja sam już mobilejący w mobilach i to wprawionych w tła i ruchy takie że zdumiałby się gdyby to wyraźnie zobaczył nawet wariat co absurdalne i najdziksze światy ma w sobie oswojone miałem już poza sobą zdumienia ona szła przeze mnie jedynym mówiłem niemożliwe miałem poza sobą w białej pogodzie ona wsączała się w nią gorejącą plamą szła jak wojna jak pewien marcowy czy lutowy dzień wojny który pamiętam, wyraźnie w krwi, gdy ona
albo mi się zdawała zdawało gdy stałem lub szedłem przez któryś w zmierzchaniu dzień grudnia gdy szedłem przez wiele w zmierzchaniu dni i śniegów i stopniały, Titina och Titina, jest to inwokacja, powtórz, powtarzam jest to inwokacja powtarzam powtórz zajmijcie się swoimi inwokacja powtórz dobranoc jest to powtarzam, tym sposobem mógłbyś dużo napisać coś może całkiem wielkiego, właśnie trwam w tym zamiarze jest jak było w słońcu faraonów każdy moment od razu mija w starożytność wczoraj jest przed wiekami trwam jak tam trwałem i dość mocnego dalej w zamiarze poruszenia mobili było kłamstwem cokolwiek o tym inaczej gdy mówiłem noce bez snu noce i dni co szły ku mnie jak upiory to dręczyła mnie niepewność czy dość mocne poruszyć mobile do rozdziawionych ich gęb do zdumiałego: ależ zapieprzył ależ dał w dupę skurczybyk,
tak właśnie i gdyby jeszcze dał w dupę wprost im bo pieją swój zachwyt tym donośniej im bardziej są robieni w gówno, dla których myślałem tak wiele pisałem rozprawy dla których o bracia i nieraz współczująco żałowałem że ich w sobie w końcu zdmuchnąłem, pieją tym donośniej a więc może by spróbować, co że ja tu przed nimi tak do naga głupstwo to takie pozory jakby upokorzenia powinni się dobrze bawić, tą szmatą, czy się dostatecznie obnażyłeś, a wtedy widząc to wszystko powoli ślepł, tą szmatą utkaną przez nich, i utkaną nimi samymi, gdy jestem z nich, jak powiedziano mi zaraz na początku zanim jeszcze ja mogłem coś w tej sprawie bo może syn szczura albo królika może bym wolał już tę świadomość mówiono mi co innego uczono mnie byłem uczniem pojętnym by wreszcie w tej Julii przepływała moja krew poza mną
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/131
Ta strona została skorygowana.