patrzyć czy widziałeś kiedy upiora i tak nagle i gdy drzwi zamknięte i dwa metry przed sobą odskoczyłem stuk kroków musiał mi podnieść włosy są pewnie jeszcze wzniesione nie chcę sprawdzać podłoga skrzypnęła to poraziło mnie jak wystrzał i upadłem na tyłek, i siedzę, śmierć gdy też myślałem ale by chyba uspokajało boję się siebie swojego istnienia i jak to razem narasta swojego ciała i swojego strachu, czy i o pieniądzach wykluczyłem śmierć z głodu a te ich darmowe zupki których by pies nawet najnędzniejszy wyżebrywać te pomyje jak chodziłem tam jeszcze kiedyż to było chyba jeszcze w maju i papierosy i zbierać resztki chleba i kiedy przyjdziesz na Akademię mówi pracuję w domu mówię a czy dostajesz jeszcze stypendium te obmacywania mnie jeszcze tą ich troską, swojego ciała i swojego strachu i narasta narasta i aż jakby łaskotanie takie brutalne o dajmy spokój jakże tak można, zabić może to należało zrobić ale gdy jeszcze nie tak bardzo cuchnęło trupem, i tchórzem, tak, jedno jest z drugiego, o trudno ukryć boję się, czy samo tchórzostwo może mieć siłę aż taką czy samo potrafi zatrzymywać lecz nie mogę się skupić zastanowić ciało i strach przed nim i strach przed jeszcze większym strachem nagle na mnie mrowiem łaskotań prawie, zrzucić uwolnić się o nie można już dłużej dość wszystkiego dość za wiele, a czy samo tchórzostwo lecz nie mogę skupić o jak czarownie się boję łaskotanie o h-ha dajmy już ależ się co będzie mówię co teraz będzie, zgasł mi papieros trzeba by sięgnąć tam po zapałki wstań, o nie wódź, jak wystrzał i klapnąłem na tyłek i myślę tak już tu trwać
to, to włosy, potworne, coś martwe wrośnięte w moją głowę tak silnie nie mogę zerwać utkwione w żywym, od początku życie tu tak dotykalnie wychylało się w martwe w śmierć, to strzygłeś czesałeś śmierć tak długo by wreszcie a oni
co mi się jeszcze oni czy już nie dość ale może ten strach nie tylko z samego mnie no więc chodźcie podejdźcie bliżej bandyci co jeszcze mi
wiesz oni hodują psy chodziłem przecież do nich czasem drzwi nieraz zdawało się otwierał mi pies i gdy rzucał się na mnie odciągali go ze śmiechem który był jak mówienie widzisz gdybyśmy chcieli, ze śmiechem w któ-
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/133
Ta strona została skorygowana.